Holandia to narkotykowy raj? Jak jest naprawdę?

Andrzej Winnicki
06.03.2017

Holandia od lat walczy (nieskutecznie) z opinią kraju przyjaznego handlarzom narkotyków i narkomanom. Jest to oczywiście pokłosie prowadzonej od lat 70. ubiegłego wieku bardzo liberalnej polityki wobec tzw. miękkich narkotyków (marihuany, haszyszu i niektórych grzybów halucynogennych). Panuje powszechna opinia, że narkotyki są w Holandii legalne, co jest całkowitą nieprawdą. Jak to wygląda w rzeczywistości?

Skomplikowany system prawny

Holandia na własne życzenie doprowadziła do sytuacji, w której cała Europa uważa ją za wylęgarnię narkomanów. Kraj ma z tym duży problem, ale jednocześnie wprowadził ustawodawstwo, które mocno komplikuje całą sytuację. Największym paradoksem jest bowiem to, że narkotyki są w Holandii całkowicie nielegalne, ale ich zażywanie nie, podobnie jak posiadanie i sprzedaż tzw. miękkich narkotyków.

Sytuacja wygląda więc tak, że każdy może mieć przy sobie do 5 gramów miękkich narkotyków. Każdy może też uprawiać w swoim domu do 5 krzaków konopi indyjskich (jeśli będzie ich więcej, najemcy grozi eksmisja a właścicielowi utrata hipoteki).

Za posiadanie większych ilości narkotyków grożą bardzo poważne konsekwencje, włącznie z więzieniem i wysokimi grzywnami. Nie można więc twierdzić, że Holandia to narkotykowy raj. Co więcej, nielegalna jest produkcja narkotyków i zaopatrywanie w nie tzw. coffe shopów – to kolejny paradoks, a wręcz krajowy absurd.

Jak to jest z tymi coffe shopami?

Coffe shopy zaczęły pojawiać się w Holandii w latach 70. Dziś na terenie całego kraju działa ich ponad 700. Są to specjalne, ściśle nadzorowane przez władze punkty, w których można legalnie kupić do 5 gramów marihuany. W coffe shopach nie wolno natomiast sprzedawać i spożywać alkoholu. Musi być także zachowana odległość minimum 250 metrów od szkoły.

Coffe shopy działają w pełni legalnie. By prowadzić taki punkt trzeba otrzymać specjalną licencję. W środku oferowane są różne odmiany marihuany – goście otrzymują „menu” i zamawiają to, co im najbardziej odpowiada.

Nie jest jednak tak, że Holendrzy są dumni z posiadania takich lokali. Coraz częściej pojawiają się sygnały od  osób sąsiadujących z coffe shopami, którzy donoszą o aktach wandalizmu. Największy problem stanowi natomiast fatalna dla wizerunku kraju turystyka narkotykowa. W coffe shopach łatwiej można spotkać Niemca czy Belga niż Holendra.

Efekt jest taki, że liczba coffe shopów od lat spada, a politycy coraz częściej dyskutują o wprowadzeniu kolejnych ograniczeń w zakresie sprzedaży, zażywania i posiadania narkotyków. Paradoks polega bowiem na tym, że coffe shopy mogą sprzedawać marihuanę, ale nie mają legalnej możliwości jej nabywania! To rodzi konieczność sięgania po rozwiązania ze świata przestępczego.

Nie jest zatem tak, że Holandia to kraj mlekiem i narkotykami płynący. Skomplikowane prawodawstwo bardzo komplikuje działalność coffe shopów, ale z drugiej strony nie zakazuje sprzedaży i posiadania miękkich narkotyków. Najwyraźniej ten model w pewnym stopniu się sprawdza, bo śladem Holandii idą kolejne kraje: Portugalia, Czechy czy Hiszpania.

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie